» Twórczość naszego kolegi Morsa Krzysztofa Brody (no faktycznie brodę ma hihihiih).... dnia 01.02.2016
Jak Hryćko do historii się dostał
Razu pewnego, gdzieś na Podlasiu, Hryćko Antoni ze Złotorii, pomyślał :
- Kurczę, fajnie by było, jak Kopernik, przejść do historii!
Tu się mocno zatroskał i umysł swój prosty wytężył –
- Jest coś w czym jestem wyjątkowy lub w co z każdym bym zwyciężył ?
Tu znów się trochę zmartwił, bo nic mu mądrego nie przychodziło do głowy,
Owszem, mógł startować w wyścigach na wypicie pół basa czy dojenie krowy.
Pomyślał, że przecież nie da rady zbudować czegoś co na Księżyc poleci,
I chyba nie rozwiąże problemu - jak zrobić , żeby było w Polsce więcej dzieci?!
Myślał wyczerpany i czuł jak mu szare komórki z wysiłku wyją,
Gdy nagle w gazecie ujrzał nagłówek:
- Morsy światowy rekord Guinnessa biją !
Na czym polega morsowanie i bicie rekordu, Hryćko nie wnikał specjalnie,
Ważne było, że oto ma szansę wreszcie do historii wejść formalnie.
Zaniepokoił się wprawdzie nieco i już nie był tak wesoły,
Gdy się dowiedział, że do zimnej wody wejść musi, i to prawie goły !
I że musi zanurzyć się w odmętach po szyję, aż na trzy minuty!
- Niech będzie, jakoś dam radę – pomyślał, zrzucając spodnie i buty.
Gdy już się rozebrał i wlazł z morsami do lodowatej wody,
Miał głęboką nadzieję, że nie uczyni w swym zdrowiu jakiejś wyraźnej szkody…
A gdy poczuł chłód okrutny, paraliżujący mu wszystkie mięśnie i kości,
Zakrzyknął tylko :
- Ludzie ratunkuuuuu! - i … stracił resztę świadomości!
A gdy go ratownik WOPR-u ocucił, używając sposobu „usta-usta” donośnie,
Antoni usiadł, splunął dwa razy, wylał wodę z buta i pomyślał radośnie:
- Żyję, udało się, warto było ciało na mróz wystawić i narażać swą postać,
By w Księdze Rekordów po wsze czasy wśród morsów pozostać!